Zakynthos nie próbuje konkurować z sąsiadkami z archipelagu Jońskiego – ona po prostu zachwyca na własnych zasadach. Błękitne zatoki, jasne klify, rozległe gaje oliwne i aromatyczne zioła tworzą tu pejzaż, który wygląda, jakby został namalowany przez samą naturę. Już po pierwszym dniu na wyspie człowiek zaczyna oddychać inaczej – głębiej, spokojniej. Północne brzegi z surowymi formacjami skalnymi zapierają dech w piersiach, a południe otula ciepłym piaskiem i spokojem zatok. Zakynthos to miejsce, gdzie człowiek nie musi „robić” – wystarczy, że „jest”.
Słynna zatoka Navagio – z wrakiem statku rzuconym na śnieżnobiałą plażę – to bez wątpienia wizytówka wyspy, ale Zakynthos oferuje znacznie więcej niż jedno zdjęcie z pocztówki. Niezliczone jaskinie, dostępne tylko od strony morza, kuszą błękitnymi odbiciami światła i tajemniczymi korytarzami.
Na zachodnim wybrzeżu klify opadają pionowo do lazurowej toni, a wschód wyspy kusi łagodnymi plażami idealnymi dla rodzin. I jeszcze Laganas – nie tylko centrum życia nocnego, ale i siedlisko chronionych żółwi Caretta caretta, które składają tu jaja od wiosny do lata. Zakynthos daje przestrzeń zarówno do przygody, jak i do ciszy.
Wyspa oferuje coś dla każdego – rejsy łodzią po Zatoce Wraku, snorkeling w krystalicznej wodzie, piesze wędrówki po wzgórzach, z których rozciąga się widok aż po Kefalonię. Są też mniej znane perły: klasztor Anafonitria, punkty widokowe jak Kampi czy górskie wioski, w których czas stanął w miejscu. Można tu jechać bez planu – i codziennie odkrywać coś nowego. Ale można też przyjechać tylko po to, by zwolnić. Zakynthos nie ocenia – ona daje dokładnie to, czego potrzebujesz, nawet jeśli sam jeszcze nie wiesz, co to jest.
Na Zakynthos jedzenie to rytuał, a nie obowiązek. W tawernach ukrytych wśród oliwnych drzew serwuje się kleftiko – jagnięcinę pieczoną z warzywami, stifado – duszoną wołowinę z cynamonem i winem, czy świeżo złowione kalmary z cytryną.
Na deser – miód tymiankowy, mandolato albo chłodny jogurt z figami. Lokalne wina, szczególnie z winogron vertzami, mają niepowtarzalny charakter i smak słońca. Ale to nie tylko kuchnia robi wrażenie – to atmosfera stołu, gdzie nikt się nie spieszy, gdzie rozmowa ma swój rytm, a śmiech przychodzi naturalnie.
Są miejsca, które odwiedzasz, bo „warto zobaczyć”. I są takie, które odwiedzasz raz – a potem nosisz je w sobie. Zakynthos należy do tych drugich. Nie chodzi tylko o piękne widoki czy ciepłe morze – chodzi o emocję, o uczucie lekkości, jakie daje ta wyspa. O to, że po kilku dniach zapominasz o codziennym hałasie i zaczynasz słuchać siebie. To miejsce nie potrzebuje reklamy – ono potrzebuje otwartego serca. Bo kto raz poczuje Zakynthos naprawdę, ten wraca. Nawet jeśli tylko myślami.